poniedziałek, 15 lipca 2013

Chapter one

Ostatni raz przejechałam ręką po drewnianej szafie. Rozejrzałam się po pustym pokoju. Podeszłam do mojej czarnej walizki otwierając ją i sprawdzając czy na pewno wszystko wzięłam. Gdy upewniłam się, że wszystko mam zamknęłam ją i usiadłam na łóżku patrząc w jeden punkt na ścianie. To trudne, to cholernie trudne się pożegnać. Moim rodzicom nie układało się od jakiegoś czasu. Po prostu czar prysł. Z moich zamyśleń wyrwała mnie mama, która usiadła na brzegu łóżka i mocno mnie przytuliła. Poczułam jak z moich powiek wydobywa się słona ciecz. Otarłam ją wierzchem dłoni i odsunęłam się.
- Na mnie już czas - powiedziałam po czym wstałam i złapałam rączkę od walizki. Nie chciałam się żegnać z przyjaciółmi bo wiedziałam, że to będzie dla mnie najtrudniejsze. Zeszłam po schodach po czym ostatni raz rozejrzałam się po holu. Otworzyłam drzwi i wyszłam.
- Do kiedyś Mamo - powiedziałam i odwróciłam się w stronę zamówionej przeze mnie wcześniej taksówki.
- Żegnaj córeczko. Uważaj na siebie - powiedziała po czym pomachała mi ręką na pożegnanie. W jej oczach można było odczuć ból. Już drugie dziecko od niej odchodzi. Podałam taksówkarzowi walizkę, a sama usiadłam na fotelu z tyłu. Tęsknie za Max'em, za tym jego uśmieszkiem i pomysłami.
- Proszę mnie zawieść na lotnisko - powiedziałam po czym odwróciłam głowę do szyby. Jechaliśmy około 20 minut. Mężczyzna zatrzymał się pod samym wejściem. Dałam mu banknot 100 dolarowy po czym podał mi walizkę i ruszyłam w stronę odpraw. Popatrzyłam za siebie. Po co ? nawet nikt tutaj ze mną nie przyjechał. Po udanej odprawie mogłam wejść do samolotu. Zajęłam miejsce po czym zapięłam pas i włożyłam słuchawki do uszu. Puściłam jedną z piosenek po czym zatraciłam się w muzyce. Nagle poczułam szarpnięcie w ramię. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się leniwie.
- Proszę zapiąć pasy lądujemy ! - usłyszałam ten dobijający mnie przesłodzony głos. Wykonałam polecenie po czym włożyłam do ust gumę do żucia by uszy mi się nie zatkały. Po wylądowaniu wszyscy klaskali  i powoli wychodzili z samolotu. Poszłam po walizkę i rozglądałam się po tym wielkim lotniku czekając na mojego ojca. W tłumie ludzi zobaczyłam mężczyznę zbliżającego się do mnie. Popatrzyłam na niego i zachciało mi się płakać. Nawet nie był na pogrzebie Max'a. Popatrzyłam na niego z pogardą, który zaraz zamieniłam na sztuczny uśmiech.
- Cześć kochanie - powiedział szczęśliwy i złapał za rączkę mojej walizki.
- Cześć - mruknęłam pod nosem i poszłam za nim. Gdy doszliśmy do jego auta bez słowa weszłam do środka. Nie to, że nie cieszyłam się z wizyty u Ojca, ale chciałam wracać do domu. Otwierając bagażnik, włożył do niego moją walizkę po czym ponownie go zamknął. Usiadł na miejscu i przekręcając kluczyk w prawo zapalając przy tym samochód.
- Jak ci minęła podróż? - zapytał nie odrywając oczu od drogi. Westchnęłam. Czy on myśli, że mu wybaczę? Zostawił mnie i moją mamę. Ciągle przed oczami widzę ten drugi najgorszy dzień w moim życiu.

***
4 lata wcześniej.
- Cześć mamo gdzie tata ? - zapytałam z uśmiechem na twarzy. Wchodząc do kuchni zobaczyłam walizki.
- Co to ma znaczyć? - zapytałam zmieszana.
- Rozwodzimy się. - powiedziała mama ze łzami w oczach.
- To żart prawda? Zaraz tata wybiegnie z góry i będzie się śmiał z mojej miny - powiedziałam śmiejąc się przy tym nerwowo.
- Chciałabym, żeby to był żart - powiedziała i odeszła.

***
- Tato nie odchodź potrzebuję cię - powiedziałam i skulałam się z wewnętrznego bólu.
- Proszę - błagałam, płakałam lecz nic to nie dało.
- Skarbie pamiętaj, że zawsze będę cie kochał - powiedział po czym wsiadł do Taxi.

***
Teraz.
- Czy ty myślałeś, że będzie jak dawniej? - krzyknęłam, ale nic sobie z tego nie zrobił.
- Spokojnie - powiedział po czym lekko pogłaskał mnie po głowie.
- Nie byłeś na pogrzebie Max'a. Nie wiem czemu chciałam tu przyjechać! - powiedziałam z pogardą i odwróciłam głowę w stronę okna. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Nie zwracałam uwagi na nic. Po 10 minutach samochód zatrzymał się przy dość ładnym i przyjemnym domku jednorodzinnym.
- Ładnie tu - mruknęłam. - Podasz mi walizkę? - zapytałam nie patrząc na niego.
- Tak, jasne - powiedział po czym otworzył bagażnik i podał mi walizkę.
- Dzięki - powiedziałam z lekkim, wymuszonym uśmiechem.
- Wejdź do środka, czuj się jak u siebie - powiedział po czym posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.
- Okej - powiedziałam i kierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam ładnie urządzony hol. Zdjęłam trampki, złapałam walizkę i poszłam na górę. Chodziłam od drzwi do drzwi szukając swojego pokoju. Znalazłam już garderobę, pokój ojca, łazienkę czy coś mnie jeszcze zdziwi? Ostatnie drzwi. Westchnęłam ciężko i lekko pociągnęłam za klamkę.
Moim oczom ukazał się fioletowo-liliowo-biały pokój. Zakryłam dłonią usta nie ukrywając zdziwienia. Weszłam do środka i pierwsze co wpadło mi w oko to drzwi. Tylko do czego? Postawiłam walizkę na środku pokoju i niepewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Złapałam za klamkę i gdy chciałam otworzyć drzwi do pokoju wpadł zdyszany ojciec.
- Nigdy pod żadnym pozorem nie wchodź tam - niemal krzyknął - A poza tym co ty tutaj robisz? - popatrzył na mnie jak na idiotkę. Przestraszyłam się. Puściłam klamkę i odsunęłam się na pewną odległość od drzwi.
- Myślałam, że to mój pokój - powiedziałam po czym popatrzyłam na swoje paznokcie.
- To źle myślałaś chodź za mną - powiedział ostro i wziął moją walizkę. Szliśmy kawałek po czym odprowadził mnie do mojego pokoju. Postawił walizkę i wyszedł z pokoju. Jestem bardzo ciekawa co kryję się za tymi drzwiami, ale to może kiedy indziej. Mój pokój był Szaro-fioletowy. Duże łóżko, szafa, łazienka. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Wypakowałam swoje ubrania, a następnie sprawdziłam jaka jest godzina. Zeszłam na chwilę na dół w celu zrobienia jakiejś kolacji. Zajrzałam do lodówki. Była pełna, ojciec pewnie zaopatrzył się w jedzenie przed moim przyjazdem. Zrobiłam tosty, a do szklanki nalałam soku pomarańczowego. Po zjedzeniu mojego posiłku, brudne talerze włożyłam do zmywarki. Weszłam po schodach kierując się do mojego pokoju. Zapaliłam światło i wzięłam piżamę i skierowałam się do łazienki. Podeszłam do wanny i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Nalałam trochę truskawkowego żelu po czym rozebrałam się do naga i weszłam do wanny.
Czułam jak moje problemy uciekają gdzieś, a ja zostaję i nie myślę o niczym. Dokładnie umyłam ciało oraz włosy po czym spłukałam się wodą. Wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam świeżą bieliznę po czym posmarowałam się kokosowym kremem. Ubrałam na siebie krótkie spodenki i T-shirt. Poczesałam włosy po czym zgasiłam światło w łazience i poszłam do swojej sypialni. Położyłam się na łóżku z myślą czy znajdę tutaj nowych przyjaciół. Po jakiejś godzinie myślenia odpłynęłam....
________________________________________________________________________________
Co myślicie? To pierwszy rozdział więc nic takiego się nie dzieje. Czekam na krytykę i pochwały :)
Moja zasada CZYTASZ=KOMENTUJESZ

niedziela, 14 lipca 2013

Prolog

 Teraz gdy patrze na to z innej strony wiem, że dobrze zrobił. Było to dla mnie bolesne, ale wiedziałam, że tak to się skończy. Przewidywałam taki koniec. Zmieniło mnie to, dzięki niemu stałam się innym człowiekiem.
Patrząc w ekran telefonu zastanawiałam się co takiego zrobiłam lub co on zrobił, że nie jest w stanie nawet spojrzeć mi w oczy ? Czy nawet tyle nie jest w stanie mi dać ? Jedno, ostatnie zatopienie się w jego brązowych oczach. Jedno słowo. Czy to tak dużo ?